Jesteś tutaj: Kibice Historia

Historia

Historia ruchu kibicowskiego na Stali :

Na początku tej opowieści należy powiedzieć, że Stal Gorzów to klub bardzo utytułowany i zasłużony dla polskiego żużla. Kibice na pewno powinni znać trochę historii swojego młynka i dziejów na trybunach. Zaznaczę, że Stal nie była ekipą medialną w zinach czy później internecie. Garść informacji udało się zebrać. Jest jeszcze kilka „białych plam”, które w przyszłości może uda się uzupełnić. Klub Sportowy Stal Gorzów to duma miasta, cały region żył wynikami drużyny od powstania klubu, kibice jeździli do innych miast. Pierwsze Drużynowe Mistrzostwo Polski Staleczki na żywo oglądało około 1000 fanów. Lata 70. to pasmo wielkich sukcesów Jancarza i spółki spod żółto-niebieskiego sztandaru. Druga połowa lat 70. to pierwsze oznaki ruchu szalikowego na żużlu na Apatorze Toruń, później Unii Leszno. Stal Gorzów w sezonie 1981 z powodu remontu stadionu swoje mecze rozgrywała na stadionie Olimpii w Poznaniu. Pamiętne spotkania to mecze Stali z Unią Leszno oglądane przez 25 tysięcy fanów czy derby z Falubazem.

Kibice jeżdżący za Stalą powoli zaczęli się organizować w sezonie 1983.W tamtym też roku żużlowcy zdobyli ostatnie jak do tej pory złoto. Na najważniejszych meczach z Falubazem i Unią Leszno stadion przy Śląskiej pękał w szwach (lekko ponad 20 tysięcy widzów). Początki ruchu kibicowskiego na Stali Gorzów (również na Stilonie) związane są z osobą Pana Zbyszka, któremu należy się tytuł prekursora. Pierwsze lata to oczywiście jeszcze nie zbyt zorganizowana działalność. Pojawiały się serpentyny i konfetti. Młynek formował się na prawo patrząc od trybuny głównej. Początki (i nie tylko) to powiązania z kibicami Stilonu. Może dla młodszych pokoleń być to niezrozumiałe co dla „starych” było normalne. Otóż istniał wtedy „trzon” Stilonowo-Stalowy reprezentujący Gorzów, jeżdżący na piłkę nożną, żużel czy nawet kosza (awantury w Szczecinie i Poznaniu w 1988). Oczywiście owy „trzon” to nie była większość obu młynów. Oprócz wyżej wymienionych byli też radykalni jeżdżący tylko na Stal lub tylko na Stilon, jednak mieli mniej do powiedzenia.
W drugiej połowie lat 80. wybijające się postaci na Stali to S, Ch, Mu, R, L, Mr, F, Ma, P, Ż, MR, G. Pojedyncze osoby z tamtego grona uważane są za starą gwardię szalikowego Stilonu i niechętnie opowiedzieliby o "żółtej" przeszłości..
W sezonie 1988 Stal miała już na żużlowym podwórku sporo wrogów. W Bydgoszczy przed Polonią Stalowców uratowała ekipa Zawiszy. W Gorzowie Polonia też „nie dłubała słonecznika”. Ówczesne kosy to Falubaz, Apator i Unia Leszno. W tym samym roku na koszykówce kobiet w Łodzi „trzon” zawiązał zgodę z Widzewem Łódź. Szalikowcy Stilonu i Stali najczęściej wspomagali RTS w Szczecinie i Poznaniu. W Łodzi delegacje Stali pojawiały się m.in. na derbach z ŁKSem, na Stali Rzeszów, Legii Warszawa, Eintrachcie Frankfurt. Widzew będąc w Gorzowie częściej niż na piłce gościł na żużlu. Nie można tu nie wspomnieć o Z. ze Stali, który najbardziej pielęgnował zgodę z Widzewem. Zasłynął spacerem po koronie stadionu Pogoni (wspomagając RTS) i sławiąc swój ukochany klub niie spodziewał się szybkiej reakcji Portowców. Od sezonu 1989 rozpoczęły się najtłustsze lata dla żółto-niebieskich szalikowców. Przy okazji meczu Stali Gorzów z Polonią Bydgoszcz, przyjezdnych zaatakowała ekipa Stilonu. Część młyna Stali pobiegła pomóc Bydgoszczanom. Po tym wydarzeniu ociepliły się kontakty na linii Stal-BKS, by 17.09.1989 przybić zgodę. Około miesiąc później na meczu zgody ZKSu, Bałtyk Gdynia został przywitany na dworcu w Gorzowie inaczej niż się spodziewał. Zamiast zgodowiczów ze Stilonu spotkali się z oklepem i stratą barw za sprawą Stalowców. Część napastników udała się poszumieć na Myśliborską w trakcie meczu. W tym samym sezonie głośne były również derby z Falubazem (wspomaganym przez Apator), gdzie awantury ze stadionu przeniosły się na dworzec.15.10.1989 na finale IMP w Lesznie Stal & Polonia podymiła z gospodarzami. Największą aferą było starcie Stali z Falubazem w Zbąszynku tego samego roku. Miasteczko opanowało 60 gorzowian z paskami w dłoniach...

Początek lat 90.to wspólne wojaże z Polonią Bydgoszcz na derby z Falubazem, z Apatorem. Ciekawie było również przy okazji spotkań z Unią Leszno. Kamionki na pociągi, wypijane Wisienki, żadnych konsekwencji karnych... Można powiedzieć „good old times”. Stal z Polonią (plus delegacja Stilonu) w 1990 pojechała do Kostrzyna na Arkę Gdynia, jednak mundurowi nie dopuścili do starcia. W 1991 około 15 szalikowców Unii Tarnów pozbyło się w okolicach gorzowskiego dworca 2 flag i szali na rzecz Stali. Następną głośną wśród szalikowców imprezą był IMP w Toruniu 1991, na której nie było praktycznie policji (wizyta Papieża), za to było sporo żużlowych ekip. Jedne z najbardziej legendarnych żużlowych derbów Ziemi Lubuskiej odbyły się 03.05.1992. Kibice Stali Gorzów dostawali się do Zielonej Góry każdym dostępnym środkiem lokomocji. Pod stadionem dochodziło do wielu starć przed meczem, na stadionie w trakcie meczu, jak również po spotkaniu. Grubo ponad pół tysiąca kibiców z wieloma flagami na płot, serpentynami, odpaliło świecę dymną-co jak na tamte czasy nie było zbyt powszechne. Na tym meczu ze Stalą pojawiła się również delegacja Stilonu.
Młyn Stali w tym okresie liczył do 100 osób. Było sporo flag na płot, barwówek z hasłami Stal, Stal King. Najbardziej zorganizowanymi grupami spoza Gorzowa były Drezdenko (typowo szalikowa, mieli flagę), Międzyrzecz, Rzepin, Międzychód. Natomiast w samym mieście żółto-niebieskie było Zawarcie, Zakanale, Słoneczne, Dolinki i Manhattan. Kibice Stilonu wywodzili się ze Staszica, Piasków i Ruskiego. Fani obu drużyn wymieszani byli jedynie w większej skali na Śródmieściu. W 1993 sektor przyjezdnych w Zielonej Górze upaćkany był smarem. W Gorzowie Polonia została skrojona przez Stilon z brytyjki i kilku szali, w dobrych liczbach zjawił się Falubaz, Sparta Wrocław. W tym sezonie padła zgoda z Widzewem Łódź w Pniewach i tym samym coraz mniej łączyło Stalowców ze Stilonowcami. Rok później 22.05.1994 padła zgoda Stali Gorzów z Polonią Bydgoszcz. W 1995 żółto-niebiescy pokazali się w 200 osób w Toruniu, zaliczyli ciężki bój na wyjeździe pod stadionem z Motorem Lublin. Mecz został odwołany a jeden gorzowianin podczas starcia na konto Motoru stracił.. buty i łańcuszek. Do historii przeszedł też finał IMP we Wrocławiu, gdzie oprócz starć z żużlowymi ekipami doszło do ganianek ze Śląskiem Wrocław. W Częstochowie tego samego roku Stal traci dużą flagę i dwie barwówki. Kierowca autokaru uciekł ze świętego miasta, a Stalowcy wracając pociągiem napotkali Pogoń Szczecin. Portowcy wracali z kultowego finału Pucharu Polski Legia Warszawa - GKS Katowice i polała się.. gorzałka. W Gorzowie w około 200 szala pojawił się Apator, dobrą bandą Polonia Bydgoszcz z nowymi ziomkami (45 plus 10 Odra Opole). Oprócz wyjazdów „tam gdzie być trzeba” przyszedł czas na dalekie wojaże. W 1996 5 szalikowców dotarło do Tarnowa, 6 do Rzeszowa (4 z nich wylądowało na izbie). W Gorzowie ładnie pokazał się Start Gniezno, będący w szczytowej formie. Sezon 1997 rozpoczął się wspominanym do dzisiaj wyjazdem do Leszna. Z Gorzowa część składu wyruszyła autokarem, a część pociągiem. Ekipa z pociągu szalała na dworcu w Poznaniu. Na stadionie było bardzo niespokojnie, cząstki chodnika latały w powietrzu. Młyn przeniósł się z wejścia na środek 1 łuku. Standardowo Stal ładnie pokazywała się w Pile (raz Ż. oberwał od Lecha). Dobry sezon zakończył dym z Polonią Bydgoszcz u siebie, po którym sporo widzów znalazło się na murawie. Rok później młyn wrócił na „wejście w łuk”. Zauważalna była już tendencja spadkowa wśród szalikowców Stali. Apator pojawił się w 15 szala (na młynie Stali jeden płonie), Falubaz 70. Był to rok w którym niektóre postaci długo związane z szalikową Stalą odpuściły, niektóre przeniosły się na Stilon. Nie da się ukryć, że tam więcej było atrakcji związanej z ciemną stroną kibicowania. W tym samym roku zepsuły się stosunki ze Stilonem, roczniki wspólnego „trzonu” odsunęły się na bok. W 1999 pojawili się szalikowcy Apatora, bardzo dużą liczbą Wybrzeże Gdańsk. Stal pokazała się w Gdańsku, Lesznie, Pile i Toruniu w miarę możliwości. Główne flagi końcówki lat 90. to „Ultras”, „Stal”, „herb”, „Stal Ultras”, „Stal Gorzów z celtykiem”. Grupki jeździły z Myśliborza, Górek Noteckich. Wielki kryzys kibicowski rozpoczął się w 2000 roku. Zainaugurowany dobrym wyjazdem do Piły, Stal była też w Gdańsku. Sytuacja dla Stali była bardzo zła, nie było młyna. W Gorzowie dobrym składem pojawił się znów Apator (35), który walczył ze Stilonem na stadionie. Dla ratowania sytuacji Stali powstała grupa szalikowców Żółtasy. Sytuacja odrobinę poprawiła się w sezonie 2001. Młyn pojawił się na meczu u siebie z Apatorem na środku 1 łuku (Apator próbował skroić flagę, ale nie udało im się). Doping (jeśli to nie za duże słowo) prowadzony był też od roku w sektorze „nad parkingiem”, gdzie stał pan Zbyszek i gonił młodzików do cięcia gazet w domu. W Polsce ruch kibicowski był w momencie największego rozkwitu, tworzenia się podziałów. Delegacja szalikowców Staleczki pojawiała się na niemal wszystkich meczach wyjazdowych. Oprócz Apatora dobrymi składami pojawiły się Unia Leszno i Falubaz Zielona Góra. Kolejny sezon 2002 to pasmo niepowodzeń sportowych i kibicowskich. Stal w tym ciężkim okresie dalej bez młyna. W Gorzowie pojawiła się Unia Leszno w sile 36 chuliganów, Wybrzeże 40, Włókniarz 6. Po 40 latach nieprzerwanej jazdy Stali Gorzów w żużlowej ekstraklasie przyszło zasmakować goryczy porażki. Klub znajdował się w fatalnej sytuacji finansowej, wydawało się, że szalikowo Stal też umarła...

Jednak na zapleczu w 2003 Stal powoli wychodziła z kryzysu. Sezon rozpoczęty został od wyjazdu do Rawicza gdzie zameldowało się 40 żółtych szali. Delegacje najwierniejszych pojawiały się w Gnieźnie, Rybniku, Lublinie. W Gorzowie pojawił się Start Gniezno, ROW Rybnik. Młynek uformował się u siebie na meczu z ROWem, młodziki nad parkingiem też próbowali coś kręcić. Następny sezon rozpoczął się od wyjazdu do Ostrowa w 100 szala, Gdańsk w podobnej liczbie. Żółto-niebiescy pojawili się też w Gnieźnie (skrojona flaga przez Stal, mundurowi przechwycili i oddali gospodarzom, którzy ją przyjęli!!) i Grudziądzu, gdzie odbyła się walka 6x6 wygrana przez GKM. Do dalekiego Lublina dotarło 4 fanów. W Gorzowie pojawiło się 15 fanów Stali Rzeszów. Awanturą na murawie skończyła się wizyta Wybrzeża Gdańsk, przez co mecz rozpoczął się ze sporym opóźnieniem. Młyn uformował się na ostatni mecz sezonu z Motorem Lublin. Tego samego dnia młodzieżowcy z nad parkingu postanowili założyć grupę - Young Gang. Zimą obie szalikowe grupy Stali i „netfani” zadecydowały o powrocie regularnego młynu. Od tamtej pory młodymi Stalowcami zaczęli interesować się szalikowcy Stilonu. Dwa razy nie doszło do spotkania obu młodych ekip. Sezon 2005 to już młyn co mecz, przegrana w Grudziądzu z koalicją GKM & Włókniarz 12x12, regularne, czasem ciekawe wyjazdy oraz skrojenie ekipki z regionu z flagi. Na meczu u siebie z KM Ostrów doszło do interwencji szalikowców na murawie przeciw głupocie nawalonych pikników, którzy na oczach 10 tysięcy ludzi chcieli zbezcześcić barwy Stali… W odpowiedzi na wystawiany młyn musiała odbyć się walka ze Stilonem. YG przyjęło 10x10 -przegrana. Sytuacji panującej w mieście w latach 05-09 nie będę z pewnych przyczyn opisywał. Jednym zdaniem można napisać, że „sportowo” Stilon jest dużo mocniejszy. W 2006 młyn ze środka łuku przeniósł się na wejście. Sezon zaczął się mocnym wyjazdem do Gniezna (skrojona flaga, barwy). Grube awantury towarzyszyły obu derbom z Zieloną w Gorzowie. Odnotować też można krótkie starcie na trasie z Falubazem. Kolejny sezon (2007) przyniósł wielkie emocje związane z powrotem Staleczki do ekstraklasy. Rozpoczął się nieszczęśliwie od feralnego wyjazdu do Gdańska, gdzie pod Trójmiastem po spotkaniu z mundurowymi niektórzy z fanów mieli poważne konsekwencje. Ten sezon to przede wszystkim coraz lepsze oprawy. Doszło też do walki wewnętrznej, którą wygrało YG'04. Trzeba dodać też, że młyn w ostatnim sezonie spędzonym na zapleczu wyglądał najlepiej w ostatnich latach. Młoda ekipa przed sezonem ligowym spotkała się znów ze Stilonem 10x10, która zakończyła się porażką.
Pierwszy rok w ekstraklasie to mozolne budowanie atmosfery na nowym stadionie, nie sprzyjający rozwojowi szalikowania. Obrany kierunek w stronę ultras zaowocował powołaniem grupy Sonadores. Sezon 2009 rozpoczął się dla młodej ekipy YG od spotkania 10x10 z Falubazem zakończonym porażką. Oprawy dalej prezentowane są na bardzo miłym dla oka poziomie. Zdarzyła się też wpadka z sekorówką Falubazu w Gorzowie. Ostatni mecz wyjazdowy w Zielonej Górze to pacyfikacja całego gorzowskiego sektora poprzedzona wymianą różnorakich przedmiotów z fanami Falubazu. Jednak wielkim pozytywem jest powołanie w tym roku Stowarzyszenia „Stalowcy”, które może przynieść kibicowskiej braci, jak również naszemu ukochanemu Klubowi wiele dobrego. Ostatnie sezony opisane są w pigułce, bo od 2005 pojawiały się już regularnie opisy na stronce internetowej.

Wszyscy wiedzą, że szalikowanie się zmienia. Na stadionach zwłaszcza żużlowych, ciężko jest o jakiekolwiek atrakcje, niedługo nie będzie można odpalić racy, a co później? Tego nie wie nikt. Pewne jest jedno. Jeśli przychodzisz na mecze Stali, pamiętaj że reprezentujesz Wielki Klub, więc reprezentuj go godnie! Bierzesz udział w historii trwającej wiele lat, dlatego nie próbuj lansować siebie tylko lansuj Stal! Tyle prywaty. Wielkie podziękowania dla S. (Stara Gwardia), W.i Z. (Widzew Łódź) i chłopaków ze Stali.

T.T.

Historia żółto-niebieskiego ruchu ultras

Z biegiem lat słowo „ultras”, jak i cały ruch związany z tym pojęciem ulega znacznym zmianom. Ostatnia dekada XX wieku w Polsce to czas popularyzacji włoskiej idei. Na stadionach zaczęły pojawiać się flagi z sześcioma magicznymi literami, a nasi kibice prezentowali skromne i nieskomplikowane oprawy, często za priorytet obierając inne atrakcje związane z meczami ukochanych klubów. Pierwsze dziesięciolecie XXI wieku przyniosło z kolei wyraźny podział na chłopaków zajmujących się „mocnymi wrażeniami” i tych, którzy za swój główny cel obrali upiększanie trybun. Wszystkie te przekształcenia widoczne są również w historii ruchu ultras na Stali Gorzów, który przedstawiam poniżej.

Szalone lata ‘90

Ostatnia dekada XX wieku to niezwykle specyficzny czas. Okres ten charakteryzował się szeroko pojętą wolnością na trybunach, zarówno pod względem politycznych i ideowych deklaracji (nie było mowy o indeksie zakazanych symboli, sprawdzaniu treści transparentów i flag, delegatach i innych narzędziach cenzury prewencyjnej), jak i braku restrykcji za niepodporządkowanie się stadionowym zasadom. Na porządku dziennym były więc próby krojenia flag, przejmowania sektorów, burdy i używanie pirotechniki. Brak monitoringu, brak surowych kar za zachowania „niezgodne z prawem” i „niekumatość” policji powodowały, że lata ’90 były rajem dla szalikowców żądnych wrażeń. Nie inaczej było na stadionach żużlowych. Opisywany czas to dekada kurtek flyersów obróconych na wewnętrzną, pomarańczową stronę, wyskokowych trunków i spontanicznych akcji. Koniec XX wieku w kwestii opraw to głównie mający niepowtarzalny urok prymitywizm. Pokazy ultras z tamtych czasów to przede wszystkim racowiska, duże ilości saletry i konfetti oraz serpentyn. W Gorzowie kibice upodobali sobie ponadto transparenty przedstawiające żużlowców w roli świń. Taki los spotkał ówczesnego lidera Polonii Bydgoszcz, Tomasza Golloba, a także Tony’ego Rickardssona, który pożegnał się ze Stalą w sposób mało dżentelmeński. Zdjęcia kibiców Stali z lat ’90 prezentują przede wszystkim oprawy typu „chaos”. Wycięcie konfetti i odpalenie saletry było najprostszym i najtańszym sposobem na ubarwienie trybun. W pamięć zapadł mi szczególnie finał ligi z 1997 roku. Nasi szalikowcy przynieśli na stadion kilka wielkich worków z konfetti, co na mnie jako młodziutkim wówczas chłopcu pozostawiło duże wrażenie. Cały pierwszy łuk tonął w drobno wyciętych kawałeczkach papieru, a po powrocie dostałem od mamy solidny ochrzan, bo konfetti miałem nawet pod ubraniami. Wspomnienia kiboli KSSG do dziś widocznych na stadionie są mętne i pokryte mgłą stanu nietrzeźwości. Podchodzący dziś pod czterdziestkę szalikowcy Staleczki lata ’90 podsumowują mianem „wiecznej bani”. Takie to były czasy. Całkowicie kontrastowe dla dzisiejszej ery kibicowskich ciuszków, wymyślnych choreografii, wspólnego zbierania grzybów czy iście politycznych układów między niedawnymi wrogami.

Wejście w XXI wiek

Po pamiętnym sezonie 1997, w którym Stal wywalczyła srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski, paradoksalnie w szeregach żółto-niebieskich nastąpił kilkuletni kibicowski kryzys i regres. Nieliczni fanatycy skupili się w 2000 roku w grupie Żółtasy. Chłopaki jeździli na wyjazdy, tworzyli nieregularnie skromny młynek na pierwszym łuku stadionu przy Śląskiej i od czasu do czasu prezentowali skromne pokazy pirotechniczne. Ich działalność skupiała się jednak w głównej mierze na przygodach chuligańskich. Wyróżniały ich czarne szale z nazwą grupy, trupią czaszką i hasłem „ULTRAS”.
W okolicach 2004 roku, w sektorze znajdującym się obok wjazdu do parku maszyn, na meczach zaczęli gromadzić się chłopcy dopingujący aktywnie Stal swymi młodymi gardłami. Mieli na wyposażeniu barwówki, świece dymne i inne drobne elementy pomagające tworzyć oprawy. Starsi kibice z Żółtasów widząc ich zapał postanowili wziąć młodych pod swoje skrzydła. Jeszcze w sezonie 2004 powstała druga grupa kibicowska - Young Gang. W 2005 roku zaczęła działać z kolei formacja FSG, czyli coś na kształt klubu kibica.

Czas przełomu

W sezonie 2005 wszystkie grupy kibicowskie stanęły razem na jednym sektorze. Na stadion imienia Edwarda Jancarza powrócił młyn z prawdziwego zdarzenia. Kibice Stali zaczęli prezentować też oprawy z wykorzystaniem nowych elementów - pasów materiału, balonów, wycinanek, styropianowych liter, stroboskopów etc. Tworzeniem choreografii zajmowali się przedstawiciele każdej z grup. Pierwszy sezon, w którym reaktywowano wystawiany co mecz młyn można było uznać za udany, pomimo braku oczekiwanego sukcesu sportowego (w 2005 roku wszyscy zakładali powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej). W przerwie zimowej między sezonami 2005 i 2006 padło ostatecznie słabo funkcjonujące FSG. Mniej zaangażowana część tejże grupy wróciła do wypełniania programów, z kolei kibice pragnący współtworzyć ruch kibicowski przy Śląskiej zaangażowali się całym sercem w aktywne tworzenie opraw.

Rok 2006 to działania niezrzeszonych ultrasów, kilku członków YG i jednego przedstawiciela Żółtasów. Nasze oprawy z czasem były coraz bardziej pomysłowe i rozbudowane, mimo tego, że niekiedy było widać braki w artystycznym wykonaniu. Pierwszym poważnym sprawdzianem były podwójne derby 2006 z Falubazem. Te pamiętne mecze zarówno pod względem opraw, klimatu, jak i pozastadionowych zamieszek przeszły do historii jako ostatnie derby z powiewem lat ’90. Kibice KSSG zapamiętają też na lata przywitanie wieloletniego lidera Stali, który w najtrudniejszych dla klubu chwilach okazał się zwykłym zdrajcą i sprzedawczykiem. Oczom Piotra Śwista, bo o nim mowa, ukazała się surowa, acz niezwykle wymowna oprawa „JUDASZ”. Nasze przesłanie przemówiło do wyobraźni zainteresowanego, ponieważ jego występ w barwach Motoru Lublin okazał się totalnym niewypałem.

Kolejny sezon zapowiadał walkę o powrót do żużlowej elity. W rozmowach kibiców często przewijało się hasło „teraz albo nigdy”. Po udanej rundzie zasadniczej i play-offach dostaliśmy się do finału ligi. W pierwszych dwóch etapach rozgrywek w kwestii opraw nie porywaliśmy. W trakcie nudnego meczu ze Startem Gniezno trenowaliśmy na zupełnym luzie przyśpiewki, co przysporzyło nam dobrej zabawy. Po tym spotkaniu zaczęliśmy prowadzić doping w trakcie trwania całego meczu. Na tej samej imprezie w sektorze obok wjazdu do parkingu, tam gdzie niegdyś rozpoczynał YG, kilku młodych chłopaczków przygotowało okazjonalne mini-oprawy. Dziś część z nich jest ultrasami lub stałymi bywalcami młyna.
Wracając do sezonu 2007… Mimo słabego początku mogliśmy pochwalić się ładnym flagowiskiem na meczu z Wybrzeżem i okazałym, żółto-niebieskim chaosem podczas spotkania z KM Ostrów. Właśnie z tą drużyną spotkaliśmy się w decydującej rundzie ligowych zmagań. W trakcie tychże pojedynków na stadionie im. Edwarda Jancarza nastąpił przełom w historii gorzowskiej ultraski. Po raz pierwszy oprawy ogarnęły swoim zasięgiem wszystkie sektory kibiców Stali. Składały się one z takich elementów jak pasy materiału, machajki, sreberka, balony, w dwóch przypadkach całość dopełniały transparenty i pirotechnika. Wszystko oczywiście w różnych konfiguracjach. Nie osiągnęlibyśmy tego, gdyby nie został przeprowadzony nabór do grona ultrasów. Młodzi adepci znacznie pomogli nam osiągnąć kolejny poziom. Po roku stanowili już trzon oficjalnej grupy ultras.
W trakcie finałów progres nastąpił również pod względem dopingu. Cały żużlowy Gorzów wierzył w sukces żółto-niebieskich i dał temu upust śpiewem, który było podobno słychać po drugiej stronie Warty. Sezon 2007 pomimo różnorakich problemów mogliśmy więc podsumować jako udany. Jego idealnym zwieńczeniem była feta po wygranym finale, która trwała do późnych godzin nocnych w centrum miasta.

Marzycielskie lata

Do sezonu 2008 podeszliśmy bardzo zmobilizowani. Na korzyść żółto-niebieskiego środowiska ultras wpływała aktywność i zapał chłopaków z przeprowadzonego w zeszłym roku naboru. Po wielu rozmowach doszliśmy do wniosku, że niezbędnym krokiem będzie powołanie grupy ultras z prawdziwego zdarzenia. Z jednej strony nasza młodzież zasługiwała na przynależność do grupy, z którą mogłaby się w pełni utożsamiać, z drugiej strony taka konsolidacja stwarzała możliwość jeszcze lepszej komunikacji. Tym sposobem 7 czerwca 2008 roku powołaliśmy Ultras Sonadores (wyraz „sonadores” znaczy po hiszpańsku „marzyciele”). Grupa oprócz tworzenia opraw w zakres swojej działalności włączyła zbiórki pieniędzy na stadionie, produkcję i dystrybucję gadżetów, kontakty z zarządem klubu, później także organizację wyjazdów i akcje charytatywne.
Należy zaznaczyć, że rok 2008 był pierwszym po kilkuletniej banicji sezonem Stali w Ekstralidze. Do rozgrywek przystąpiliśmy na zmodernizowanym obiekcie im. Edwarda Jancarza. Nowością na skalę ogólnopolską była podwieszana trybuna, która objęła swoim zasięgiem połowę stadionu. Stworzyło to dla nas nowe możliwości w zakresie prezentowanych choreografii. Już na inauguracyjny mecz ze Spartą przygotowaliśmy oprawę składającą się z dwóch sektorówek i machajek umieszczonych zarówno na trybunie „niskiej”, jak i „wysokiej”. „Wieszak” przydał się także na meczu z Apatorem i przede wszystkim na derbach z Falubazem, na których rozciągnęliśmy nasze największe jak do tej pory sektorówki. Przedstawiały one napis „TO MY STALOWCY”, herb klubu oraz kibiców KSSG. Całość dopełniło 1000 machajek. Był to kolejny przełomowy moment w historii stalowej ultraski. Oprócz wspomnianej oprawy derbowej, wyróżnić należy podświetloną folię z hasłem „Masz jak na obrazku, Staleczka w wielkim blasku” (play off z Aniołami), flagowisko upiększone malowanymi transparentami na dwa kije i pirotechniką (spotkanie z Włókniarzem) oraz bajecznie wyglądający chaos ukazany w Lesznie.
Sezon 2008 należy zapisać jako jeden z najlepszych w naszym wykonaniu. Oprawy prezentowaliśmy na wszystkich meczach u siebie i kilku wyjazdach. Ich rozmach i zróżnicowanie stały na coraz wyższym poziomie, co upewniało nas w przekonaniu, że obraliśmy właściwy kierunek rozwoju.

Naszą wzrastającą formę potwierdziliśmy w roku kolejnym. Sezon 2009 rozpoczęliśmy od wizyty w Lesznie. Zaprezentowaliśmy tam happeningową oprawę „Kibic w krawacie jest mniej awanturujący się…”, która nawiązywała do sceny z legendarnej komedii „Miś”. Niecałe dwa miesiące później Widzew Łódź posłużył się tym samym hasłem i ukazał podobną do naszej oprawę. Kibice z „miasta włókniarzy” tłumaczyli, że nie śledzą żużlowego podwórka i nie mieli pojęcia o szerszej działalności ultras wśród kibiców czarnego sportu.
Na pierwszym meczu sezonu przy Śląskiej pokusiliśmy się o nowatorską akcję. Po 10 wyścigu opuściliśmy solidarnie młyn, na płocie zostawiając płótno z hasłem „Jesteśmy na prostej”. Udaliśmy się na trybuny piknikowe, by spróbować porwać do dopingu wszystkie sektory znajdujące się na prostej przeciwległej do startu. Efekt był całkiem zadowalający, a wśród pomeczowych opinii przeważały pochwały za pomysłowość i próbę ulepszenia dopingu na stadionie im. Edwarda Jancarza.
Nad morzem w Gdańsku machaliśmy nowymi żółtymi flagami z niebieskimi krzyżami, przyćmiewając słabą oprawę miejscowych fanów GKS-u. 3 maja na meczu ze Spartą u siebie poprzez okolicznościową oprawę wyraziliśmy nasz patriotyzm. Z kolei w trakcie spotkania z Włókniarzem rozciągnęliśmy na prostej i „wieszaku” 10 sektorówek, które utworzyły napis „ULTRAS STAL”. Całość uzupełniła pirotechnika. Przed rozpoczęciem imprezy natomiast wyręczyliśmy schorowanemu spikerowi Stali, Krzysztofowi Hołyńskiemu pieniądze, które udało nam się uzbierać sprzedając szaliki gloryfikujące legendarnego Eddy’ego Jancarza. Tym samym włączyliśmy się na dobre w akcje charytatywne, które stanowią obecnie jeden z naszych celów działalności.
Nie spuszczając z tonu pod koniec maja pojechaliśmy do Zielonej Góry, gdzie wyśmialiśmy udział Falubazu w jednym z tandetnych seriali produkcji ITI. Co najśmieszniejsze, urywki z trybun pojawiły się w fabule jednego z odcinków. W tym także nasza oprawa, co obnażyło jednoznacznie poziom świadomości kibicowskiej twórców tejże opery mydlanej.
Na wyjeździe w Toruniu transparentem „AGAINST MODERN SPEEDWAY” ukazaliśmy nasz sprzeciw wobec wypieraniu tradycji i postępującej komercjalizacji sportu żużlowego.
21 czerwca przypadły kolejne derby Ziemi Lubuskiej na naszym terenie. Mecz rozpoczęliśmy od jednej z najlepszych opraw w historii naszej działalności, czyli „lat świetlnych”. Niestety, zamieszanie związane z derbową gorączką i luki organizacyjne ochrony stadionu doprowadziły do sytuacji, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Po oprawie wszyscy udaliśmy się na nasz sektor. Mecz zdążył się już rozpocząć. Zaraz po naszym przemieszczeniu na trybunę podwieszaną udali się kibice Falubazu przebrani za gorzowskich pikników. Bez problemu weszli najpierw przez bramy stadionu, a następnie przez wejście prowadzące na „wieszak”. Ochroniarzy wystarczyło zbyć komunikatem o „oprawie na myszory”. Tym sposobem kibice z Zielonej Góry rozciągnęli szybko płótno o treści „TYLKO FALUBAZ”, które nieświadoma piknikowa publika podniosła do góry. Z naszego sektora wysypały się dziesiątki osób, jednak po dotarciu na miejsce nie było śladu po kibicach z południa województwa. Sektorówka zielonogórzan spłonęła w trakcie meczu na płocie.
Po gorących derbach konsekwentnie nie próżnowaliśmy w kwestii opraw. Pokazami pirotechnicznymi i specjalną sektorówką uczciliśmy pamięć Edwarda Jancarza w trakcie jego memoriału. Zaprezentowaliśmy też miłą dla oka oprawę w Bydgoszczy. Wszyscy jednak czekali na kolejne derby, które przypadły w play offach.
Zmagania z odwiecznym rywalem rozpoczęły się w Gorzowie. Pokusiliśmy się o kilkuelementową oprawę tematyczną utrzymaną w stylistyce II wojny światowej. Całość uzupełniła nawet wojskowa świeca dymna, którą w celach bezpieczeństwa i lepszej widoczności odpaliliśmy za trybunami. Podobno po meczu skargi w klubie składały kobiety w ciąży, które myślały, że w okolicach stadionu wybuchł pożar. Druga część meczu to piękny pokaz pirotechniczny w naszym wykonaniu, z dwoma setkami ogni rzymskich w roli głównej. Warto też wspomnieć o zadymieniu całego stadionu żółtymi i niebieskimi świecami dymnymi.
Rewanż przypadł dwa tygodnie później. Nikt nie spodziewał się, że te derby przejdą do historii jako pokaz bezwzględnej, policyjnej brutalności. Ich działania poskutkowały wyrzuceniem nas ze stadionu na początku spotkania, hospitalizacją kilku kibiców i aresztem dwóch osób z naszego grona. Ponadto powiniętemu członkowi Ultras Sonadores policja podrzuciła do plecaka nożyczki oraz gaz pieprzowy.
Na drugi dzień wróciliśmy do Zielonej Góry po aresztowanego kolegę i resztki oprawy pozostawione na sektorze stadionu, które kibice Falubazu nam uporządkowali. Członek FNF umożliwił nam wejście na stadion. Doszło tym samym do porozumienia ponad podziałami, które pokazało po raz kolejny, że nawet najbardziej zwaśnieni kibice potrafią zjednoczyć się przeciwko największemu wrogowi. Pomimo naszych starań i działań klubu, milicjanci nie odpowiedzieli za swoje zwierzęce zachowanie. Śledztwo zostało umorzone.
W dwumeczu Stali z Falubazem niestety odpadliśmy. Sezon zakończył się więc burzliwym wyjazdem do Zielonej Góry. Echa wydarzeń 30 sierpnia 2009 roku nie milkły jeszcze długo po zakończeniu rozgrywek. Do roku 2009 należy dopisać jeszcze jedno ważne wydarzenie, jakim było powołanie przez nas Stowarzyszenia Kibiców Stali Gorzów „Stalowcy”.

Sezon 2010 w porównaniu do lat 2008 i 2009 nie był dla nas zbyt udany. Przede wszystkim zakończył się on po raz kolejny zbyt wcześnie, w wyniku pechowych kontuzji zawodników Stali. Przez cały czas ciągnęły się za nami wydarzenia z 30 sierpnia 2009 roku, do których doszło w Zielonej Górze. Policja utrudniała nam życie jak tylko mogła, czy to w trakcie wyjazdów czy meczów u siebie. Doprowadziło to do tego, że raptem kilka razy w tymże sezonie użyliśmy pirotechniki. Odpalenie rac na „Jancarzu” wiązało się bowiem z przejęciem przez psiarnię zapisów monitoringu i pewnym zakazem. Tęsknotę za „fajerwerkami” wyraziliśmy więc w dość charakterystyczny sposób. Na meczu z Apatorem Toruń zorganizowaliśmy pokaz pirotechniczny tuż za murami obiektu przy Śląskiej, a na młynie zawisnął transparent „MIEJSCE PIROTECHNIKI JEST NA STADIONIE”.
Na naszym terenie najładniejsze oprawy oraz doping prezentowaliśmy podczas derbów z Falubazem. Nieraz do wspólnych śpiewów włączał się cały stadion, co dawało piorunujący efekt. Jesteśmy najbardziej zadowoleni z oprawy „Boska Stal”; kilku tysięcy sreberek, które utworzyły napis „KS STAL” oraz z patriotycznej sektorówki ukazanej podczas półfinału Drużynowego Pucharu Świata (płótno z napisem „WIELKA POLSKA” miało 1800 m2). Za najlepszą oprawę wyjazdową należy wskazać tą zaprezentowaną w Lesznie, gdzie uczciliśmy pamięć Bohaterów Powstania Warszawskiego (przy okazji warto dodać, że prawdopodobnie jako jedna z pierwszych ekip w Polsce odpaliliśmy czerwone stroboskopy).
W sezonie 2010 wprowadziliśmy także nagłośnienie młyna, które umożliwiło łatwiejszą komunikację z resztą stadionu.

Ta wiara nigdy nie zgaśnie

Obecnie stoimy w obliczu kolejnego sezonu. Rok 2011 przyniesie nam zmianę umiejscowienia młyna. Fanatycy Stali od tej pory będą zdzierać gardła na pierwszym łuku trybuny podwieszanej, co powinno przynieść wymierny efekt w udoskonalaniu dopingu przy Śląskiej. A co dalej? Czas pokaże. Bez względu na to, co przyniesie los twardo stoimy przy naszym klubie. Wiara w jego potęgę i tradycję czyni z nas lepszych ludzi i ubarwia nasze życia. Ktoś mógłby rzec: „po co to wszystko?”. Jednak tak jak Jancarz, Plech, Migoś czy Paluch zapisywali się w żółto-niebieskiej historii swą jazdą, tak i my pragniemy pozostawić coś po sobie. Naszym środkiem wyrazu stały się trybuny. To właśnie dzięki nim współtworzymy stalową tradycję. Po nas przyjdą następni. Jestem o tym przekonany, bo kibicowanie Stali to zaszczyt. Żółto-niebieska saga trwa dalej. Podobnie jak wiara w nasz klub, która nigdy nie zgaśnie.

Zawarcie1947, luty 2011 roku